środa, 16 lutego 2022

„Edith Piaf” - kielecka premiera

(Styczeń 2022)

Wiele „dostatnio”, chciałoby się powiedzieć na modłę neodrobnomieszczańską, żyjących  z pieniędzy podatników tzw. lewicowych teatrów w Polsce, stręczy nam właśnie łamiący godność i  prawa człowieka sanitaryzm. W tym samym czasie teatr Tetatet, którego działalność głównie zależna jest od darczyńców - znowu przygotował dla nas mieszkańców Kielc noworoczną niespodziankę - recital (ja bym to nazwał raczej spektaklem) zatytułowany „Edith Piaf”. Rzecz przypominającą o tkwiącym w większości nas - pragnieniu miłości i wolności.

Na tę propozycję składają się piosenki Edith Piaf (1915-1963), ikony kultury francuskiej, uważanej przez krytykę muzyczną za jedną najwybitniejszych piosenkarek XX wieku. Przypomnijmy. Artystka ta wykonywała z wielką ekspresją specjalnie pisane dla niej utwory. Jej niskiego, mocnego, chropowatego głosu – słuchaliśmy i my także Polacy, w czasach kiedy piosenki anglojęzyczne jeszcze zupełnie nie zdominowały przestrzeni medialnej. (W „Trójce nawet w l. 80 była audycja zatytułowana „Dachy Paryża”, propagująca kulturę Francji). Docierały do nas także informacje o wielu aspektach życia Piaf – traumatycznym dzieciństwie i dramatach życiowych, w tym miłosnych. Słyszeliśmy także o jej uzależnieniu od alkoholu i narkotyków.

Po śmierci Piaf jej piosenki cieszyły się nadal popularnością. Po te utwory sięgali m.in. tacy artyści jak: Josephine Baker, Louis Armstrong, Marlene Dietrich, Liza Minnelli, Serge Gainsbourg, czy Johnny Hallyday.

Dokonania Edith Piaf wracają do nas co jakiś czas. Obecnie w Kielcach w interpretacji Małgorzaty Pruchnik – Chołki, związanej z rzeszowskim Teatrem im. W. Siemaszkowej. Aktorka wykonała na scenie KCK w polskim tłumaczeniu (Andrzeja Ozgi i Wojciecha Młynarskiego) m.in. takie utwory jak: „Milord", "Brawo dla Clowna", ”Akordeonista”, ”La vie en Rose”, „Pod niebem Paryża”, „Padam Padam”.

Joanna Warmuzińska‑Rogóż z Uniwersytetu Śląskiego, popełniła esej pt. „Fenomen piosenki francuskiej w Polsce, czyli Piaf wiecznie żywa” (2013). Napisała m.in. tak: „Można domniemywać, że właśnie przeniesienie „ducha” piosenki stanowi dla Młynarskiego dominantę translatorską, czyli element, który powinien subiektywnie pozostać bez zmian w przekładzie”. Przypomnijmy, że jedną z najważniejszych cech piosenki francuskiej jest właśnie jej warstwa literacka. Ta „literackość” była obecna nie tylko w wielu tłumaczeniach, ale i w rodzimych produkcjach, jak choćby w twórczości Agnieszki Osieckiej. Bardziej wyrafinowane osoby tęsknią za tym nieobecnym już dziś kunsztem.

Bowiem kiedyś tego typu piosenki korespondowały z naszym życiem, w syntetycznej formie ukazywały losy różnych bliskich nam figur. Ich tematem była często miłość, także ta nieodwzajemniona, również inne ludzkie dramaty. Nuciliśmy te utwory, przy pomocy ich słów wyrażaliśmy zawirowania w naszym życiu. Nagle i boleśnie o tym, że to już przeszłość przypomniała nam o tym opowieść w wykonaniu aktorki z Rzeszowa.

Małgorzata Pruchnik – Chołka nie tylko śpiewała, ale także opowiadała o życiu Edith Piaf, o swoich fascynacjach tą artystką, a nawet swoich osobistych emocjach. Mieszało się to co zaplanowane, z tym co prywatne. Życie z fikcją. Pragnienie komunikacji międzyludzkiej, z lękiem przed kontaktem z innym odbiorcą recitalu, który także pod wpływem fałszywych opowieści o „pandemii”, „zarządzany strachem” założył na swoją twarz maseczkę przeciwślinową i wyczyniał dziwne pląsy mijając takiego samego człowieka jak on, albo sztywno siedział koło „innego” na sąsiednim fotelu. Mamy do czynienia ze społecznym dramatem!

Na scenie aktorce towarzyszyli Wojciech Front (kontrabas) i Dariusz Kot (akordeon). Na szczęście byli bez masek – o których nawet izraelskie władze sanitarne powiedziały, że nie zatrzymują, ani nie ograniczają transmisji żadnego wirusa, a są tylko symbolem „edukacji”. A według wielu z nas zwykłych ludzi – tylko symbolem tresury.

Aktorka nieco upodobniła się do słynnej artystki – założyła jak tamta czarną sukienkę, nawet namalowała sobie brwi takie jakie miała Edith Piaf. Być może wiedziony tym obrazem i spodziewając się że będzie także w śpiewaniu naśladowała Piaf, po pierwszej piosence Małgorzaty Pruchnik - Chołki, zawiedziony pomyślałem sobie, że to jednak nie Edith Piaf!

Ale po tej pierwszej reakcji słuchając kolejnych utworów zrozumiałem, że aktora nie naśladuje francuskiej piosenkarki, ale dokonuje nie tyle interpretacji jej piosenek, ile zabiera głos w procesie polskiej recepcji twórczości Piaf. I trzeba powiedzieć, że jest to głos znaczący.

Krzysztof Sowiński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz