niedziela, 7 lutego 2021

„Od Aten do Sparty”

(Tekst z 20 listopada 2020).

Obserwujemy upadek m.in. kultury i powrót do… feudalizmu. Rządzący nagradzają swoich użytecznych trefnisiów i wbrew naszym konstytucyjnym prawom, ogłaszają swoją wolę na konferencjach prasowych. A na protestujących wysyłają wyspecjalizowane w pacyfikacji bojówki policyjne. Czy można było to przewidzieć? Jak najbardziej można… Byli tacy, którzy to zrobili. Dziś o jednym z nich.

Wielu z nas jest jednak zaskoczonych „pandemią” i jej skutkami. Nie „wierzą”, że ktoś może ich oszukiwać, uważać ich za „nawóz historii”. (Ci na pewno nie czytali np. „Konrada Walenroda”). Jednak jak donoszą coraz częściej uczciwsi z lekarzy – to dopiero w październiku  umarło nieco więcej Polaków niż w analogicznych minionych latach. Ale jest to tylko skutek od pół roku zamkniętych drzwi placówek zdrowia dla „niekowidowych” pacjentów. I że obrano celowo fałszywy kurs „ocalenia narodowego”, a przy okazji „zapomniano” o jednym z fundamentów cywilizacji łacińskiej – „Primum non nocere”. Istnieje zatem ogromne prawdopodobieństwo, że każdy z nas może umrzeć nie tyle z powodu wirusa, ale ba… nawet zapalenia wyrostka robaczkowego. Naszemu znajomemu (39 lat) odmówiono pomocy medycznej. Żył w wieku niebezpiecznych idei transhumanizmu i prywatnych statków wysłanych w kosmos przez Elona Muska, a umarł  w mękach jak w średniowieczu. Wspomnę, że w wiekach średnich na tę chorobę nie było ratunku, a określono ją jako „ból boku”.

Do pojęcia średniowiecza odwołał się także Lech Jęczmyk, tytułując swoją książkę – „Nowe średniowiecze”. Pozycja ta została wydana w 2013 roku. Składa się na zbiór jego „starych” felietonów. Kontakt z tą publikacją przekonuje nas, że mamy do czynienia z geniuszem, któremu np. taki sławny Francis Fukuyama nie dorósł do pięt. Mało tego – jego przekaz (Jęczmyka) jest precyzyjny, zwięzły, a styl wyśmienity. Jest jeden problem – pisarz ten odwołuje się do wielu tropów kulturowych, które jeszcze nie tak dawno były znane każdej wykształconej osobie. Dla jednych będzie to zatem uczta duchowa, dla drugich… „wykluczenie”.

Czy Jęczmyk ma zdolność przewidywania przyszłości? Nie. Ma tylko nadal zdolność logicznego myślenia, dostrzegania symptomów powstawania jakiegoś procesu, jego rozwoju i na tej podstawie wnioskowania o zamierzonych celach. Jak to często mówimy – łączenia punktów. Zjawisko feudalizacji współczesnego „neoliberalnego” świata zauważył w tekście zatytułowanym „Wycieczka z Aten do Sparty”. „Przejawia się to erozją klasy średniej, która Arystoteles uważał za gwaranta demokracji, usztywnienia barier społecznych, obniżenie poziomu kształcenia […]” – konkludował. Nie trzeba być geniuszem, żeby stwierdzić, że właśnie takie procesy teraz w „czasie pandemii” nadzwyczajnie przyspieszyły. Kim są tzw. kowidianie jak nie właśnie ofiarami zarządzania strachem i systemu edukacji z którego wyeliminowano logikę? Czy każdy z nich nie jest „człowiekiem czterominutowym” z tekstu opublikowanego pod tym tytułem także przez Jęczmyka? Ludźmi, którzy np. zapomnieli już po miesiącu, co mówił do nich ówczesny minister zdrowia Szumowski w marcu br. (wspominam o jego kluczowej wypowiedzi). A dowodził zgodnie z literą nauki, że maseczka nie chroni przed transmisją i ograniczeniem transmisji jakiegokolwiek wirusa.

Lech Jęczmyk m.in. wspomina także, że dla współczesnego świata solą w oku są ludzie, którzy… już przeszli na emeryturę. Według rządzących światem zachodnim – nie oszukujmy się –  psychopatycznych technokratów, emeryci są już niepotrzebni – generują tylko koszty. (Wspominała o tym m.in. np. unijna szycha, Ursula Gertruda von der Leyen, nomen omen – matka siódemki dzieci, nawołująca jednak do radykalnego ograniczenia prokreacji). W Polsce idea eutanazji, mimo promocji na szeroką skalę, nie zyskała jednak na popularności. Jęczmyk już ponad 10 lat temu zaobserwował, że równie skutecznym, ale mniej zauważalnym dla opinii publicznej, będzie w takich państwach jak Polska, sukcesywne ograniczanie emerytom dostępu do służby zdrowia. A winę z to będzie ponosił „chaos”. Nie trzeba być zatem prorokiem, żeby stwierdzić, że jeśli „pandemia” potrwa jeszcze z rok (a zapowiada się, że inżynierowie społeczni już nam przez siebie „raz zdobytej władzy nie oddadzą już nigdy”), to zrealizujemy w całej unii ideę Sparty i pozostaną wśród żywych tylko silni, chociaż i los tych też nie jest pewny. Bo elitom chodzi po głowie od przeszło stu lat głównie problem przeludnienia. Oczywiście elity chcą redukcji, ale „innych”.

Na miły Bóg… Nie po raz pierwszy próbuje nas Polaków ktoś zetrzeć z powierzchni tego globu. Taki car Mikołaj I też próbował i niegdyś tak to spuentował: „Z Polakami dalibyśmy sobie radę, ale te Polki!”. Moją nadzieję „na Polki”, nadwątliły jednak marsze kobiet z transparentami - „To jest wojna”. I fakt, jak się okazało, że to wojnę wypowiedziano… elewacjom zabytkowych budowli. Na szczęście panie z mojego otoczenia wytłumaczyły mi, że maszerujące to tylko zaledwie margines. Więc nie tracę nadziei. Zresztą proces oporu już się uruchomił.

Krzysztof Sowiński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz