czwartek, 20 lutego 2020

W komediowej konwencji



Teatr „TeTaTet” nadal realizuje projekt sceny rozrywkowej, której tak bardzo brakuje zapewne nie tylko w Kielcach, od czasu kiedy aż tak wiele scen opłacanych z pieniędzy podatników przejęli aktywiści polityczni i rezonują z nich napastliwe dialektyki proste „jak cepy”, opakowane w nowoczesne technologie.

 Tym razem „TeTaTet” zaprezentował komedię z kwantyfikatorem „małżeńska”, zatytułowaną "Prawda". Widzom spodobała się i ta propozycja, która ma tradycyjny początek i koniec, a nawet środek – jest oparta na niespodziewanych zwrotach akcji, zabawnych dialogach.

Wyreżyserowali ją Mirosław Bieliński i Dawid Żłobiński. W spektaklu towarzyszą im ich żony Teresa Bielińska i Beata Pszeniczna. Widz może z rozbawieniem i nostalgią oglądać komediowe wyczyny tych dwóch par małżeńskich – aktorów znanych, lubianych i nagradzanych od wielu lat w Kielcach. Powiało „klasyką” na wysokim poziomie. Bo pointa wydarzeń opartych na związku z rzeczywistością jest osadzona w dobrze znanej komediowej konwencji.

Autorem sztuki jest 41 letni Florian Zeller, francuski prozaik i dramatopisarz, o którym  „The Times” – napisał, że mamy do czynienia z  "the most exciting playwright of our time". "Prawda" od 2011 roku cieszy się nadzwyczajnym powodzeniem tak we Francji, jak i Wielkiej Brytanii, a od kilku sezonów także w Polsce.

Na czym polega fenomen tej sztuki? Po pierwsze ta jednoaktówka jest sprawnie napisana, według tradycyjnych sprawdzonych wzorców realistycznych dramatów – ma wyraźnie zarysowanych bohaterów, oparta jest na związkach przyczynowo-skutkowych, ma świetnie skonstruowane dialogi, jej tematyka dotyczy odwiecznej, uniwersalnej w naszym kręgu kulturowym problematyki  relacji małżeńskich – prawdy i kłamstwa. Ten krąg wciąż zbiera cięgi „za faszyzm”, za „etnocentryzm”, „patriarchalizm” i za wszystkie plagi tego świata. Jednak to krąg, i chwała mu za to, w którym nie kamieniuje się swawolnych kobiet, jak to nadal bywa w niektórych afirmowanym nam cywilizacjach „pokoju” i „ubogacania”. A i w „naszej” z mężów rogaczów można się nadal pośmiać.

Po drugie - widać, że autorowi sztuki nie są obce prawidła dobrego pisarstwa, twórczo podejmuje jego schematy, udanie koresponduje z dokonaniami dawnych mistrzów dramatu. Ale te  schematy, konwencje widz  rozpoznaje i przyjmuje… z ulgą. Po reakcjach publiczności, jej niewymuszonym śmiechu, widać, że bardzo brakuje odbiorcom takich propozycji (że także wolą żeby np. nagość na scenie była sugerowana, a nie dosłowna niczym z filmu porno, dlatego rola seksownej żony, kreowana udanie przez Beatę Pszeniczną – nie narusza niczyjich wartości i prywatności).

Brakuje teatru który w Polsce – jak mówi teatrolog prof. dr hab. Dariusz Kosiński „[…] od trzech dekad przeistoczył się raczej w narzędzie nieustannie krytycznego myślenia o zbiorowości”. I dodaje „takie myślenie niesie ze sobą niebezpieczeństwa – krytyczność dla krytyczności jest jałowa. Przecież każdy rodzaj uporządkowania rzeczywistości może zostać poddany krytyce”. W „Prawdzie” nie krytykuje się żadnej zbiorowości, pokazuje się za to perypetia i komediotwórczą w tym przypadku hipokryzję konkretnych jednostek. Nie dekonstruuje się świata zwykłych ludzi nie dając im nic w zamian obciążając nie ich winami. Za to ta propozycja odwołuje do innej roli twórczości, o której tak mówi wspomniany teatrolog „zadaniem sztuki jest pomaganie ludziom w znalezieniu czegoś, co będzie pozwalało im ochronić siebie przed chaosem i przemocą świata”. I takie poczucie bezpieczeństwa (budowania własnego sensu) daje właśnie widzowi i ta komedia. Ta wizja Bielińskiego i Żłobińskiego - to teatr robiony z „perspektywy konserwatywnej”. Czyli takiej, w której podejmowany jest  twórczy dialog z tradycją. Także i z tą polską, komediową, chociaż to sztuka autora z Francji.

„Wielokrotnie już to mówiłem (i zawsze koledzy się ze mnie śmieją), że dopóki nie powstanie placówka, która za pieniądze podatników podejmie pracę nad rekonstrukcją stylu fredrowskiego, dopóki Słowacki nie zabrzmi tak, jak pisał: z pochylonym „e”, prawdopodobnie dźwięcznym „h”, na pewno przedniojęzykowym „ł”, dopóki w prace nad przedstawieniami polskiej klasyki nie będą angażowani językoznawcy, historycy, znawcy konwencji i obyczajowości dawnych czasów, dopóty nie uwierzę, że w Polsce istnieje konserwatywny teatr. Jeżeli dzisiaj nie ma takiego teatru, to konserwatyzm polskich scen jest fantazją” – dowodził prof. Dariusz Kosiński.
Teatr „TeTaTet” próbuje to zrobić w swojej małej skali. Ocalić miejscowy język, tradycje i  - konwencje, i chwała mu za to.

Przypomnijmy - Teatr TeTaTet, to prywatna inicjatywa kilku osób z małżeństwem Bielińskich na czele, realizowana dzięki garstce ludzi dobrej woli. Teatr nie miał dotychczas swojej siedziby, teraz dzięki przychylności nowej dyrektor placówki Augustynie Nowackiej znalazł miejsce w Kieleckim Centrum Kultury. I premiera „Prawdy” (15 lutego 2020 r.) miała miejsce już w na małej scenie KCK.

Krzysztof Sowiński
PS. Cytaty za: http://teatralny.pl/rozmowy/konserwatyzm-polskich-scen-jest-fantazja,2985.html?fbclid=IwAR3awt0VcLvobHCbWxbxsJCUO-9VlNuYRCsayp3mkGkXdYH4Ga4RoAd475I


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz