Teatr „TeTaTet” nadal realizuje projekt sceny rozrywkowej, której
tak bardzo brakuje zapewne nie tylko w Kielcach, od czasu kiedy aż tak wiele
scen opłacanych z pieniędzy podatników przejęli aktywiści polityczni i rezonują
z nich napastliwe dialektyki proste „jak cepy”, opakowane w nowoczesne
technologie.
Tym razem „TeTaTet” zaprezentował komedię z
kwantyfikatorem „małżeńska”, zatytułowaną "Prawda". Widzom spodobała
się i ta propozycja, która ma tradycyjny początek i koniec, a nawet środek – jest
oparta na niespodziewanych zwrotach akcji, zabawnych dialogach.
Wyreżyserowali ją Mirosław
Bieliński i Dawid Żłobiński. W spektaklu towarzyszą im ich żony Teresa
Bielińska i Beata Pszeniczna. Widz może z rozbawieniem i nostalgią oglądać
komediowe wyczyny tych dwóch par małżeńskich – aktorów znanych, lubianych i
nagradzanych od wielu lat w Kielcach. Powiało „klasyką” na wysokim poziomie.
Bo
pointa wydarzeń opartych na związku z rzeczywistością jest osadzona w dobrze
znanej komediowej konwencji.
Autorem sztuki jest 41
letni Florian Zeller, francuski prozaik i dramatopisarz, o którym „The Times”
– napisał, że mamy do czynienia z
"the most exciting playwright of our time".
"Prawda" od 2011 roku cieszy się nadzwyczajnym powodzeniem tak
we Francji, jak i Wielkiej Brytanii, a od kilku sezonów także w Polsce.
Na czym polega fenomen
tej sztuki? Po pierwsze ta jednoaktówka jest sprawnie napisana, według
tradycyjnych sprawdzonych wzorców realistycznych dramatów – ma wyraźnie
zarysowanych bohaterów, oparta jest na związkach przyczynowo-skutkowych, ma
świetnie skonstruowane dialogi, jej tematyka dotyczy odwiecznej, uniwersalnej w
naszym kręgu kulturowym problematyki
relacji małżeńskich – prawdy i kłamstwa. Ten krąg wciąż zbiera cięgi „za
faszyzm”, za „etnocentryzm”, „patriarchalizm” i za wszystkie plagi tego świata.
Jednak to krąg, i chwała mu za to, w którym nie kamieniuje się swawolnych
kobiet, jak to nadal bywa w niektórych afirmowanym nam cywilizacjach „pokoju” i
„ubogacania”. A i w „naszej” z mężów rogaczów można się nadal pośmiać.
Po drugie - widać, że
autorowi sztuki nie są obce prawidła dobrego pisarstwa, twórczo podejmuje jego
schematy, udanie koresponduje z dokonaniami dawnych mistrzów dramatu. Ale
te schematy, konwencje widz rozpoznaje i przyjmuje… z ulgą. Po reakcjach
publiczności, jej niewymuszonym śmiechu, widać, że bardzo brakuje odbiorcom
takich propozycji (że także wolą żeby np. nagość na scenie była sugerowana, a
nie dosłowna niczym z filmu porno, dlatego rola seksownej żony, kreowana udanie
przez Beatę Pszeniczną – nie narusza niczyjich wartości i prywatności).
Brakuje teatru który w
Polsce – jak mówi teatrolog prof. dr hab. Dariusz Kosiński „[…] od trzech dekad
przeistoczył się raczej w narzędzie nieustannie krytycznego myślenia o
zbiorowości”. I dodaje „takie myślenie niesie ze sobą niebezpieczeństwa –
krytyczność dla krytyczności jest jałowa. Przecież każdy rodzaj uporządkowania
rzeczywistości może zostać poddany krytyce”. W „Prawdzie” nie krytykuje się
żadnej zbiorowości, pokazuje się za to perypetia i komediotwórczą w tym
przypadku hipokryzję konkretnych jednostek. Nie dekonstruuje się świata
zwykłych ludzi nie dając im nic w zamian obciążając nie ich winami. Za to ta
propozycja odwołuje do innej roli twórczości, o której tak mówi wspomniany
teatrolog „zadaniem sztuki jest pomaganie ludziom w znalezieniu czegoś, co
będzie pozwalało im ochronić siebie przed chaosem i przemocą świata”. I takie
poczucie bezpieczeństwa (budowania własnego sensu) daje właśnie widzowi i ta
komedia. Ta wizja Bielińskiego i Żłobińskiego - to teatr robiony z „perspektywy
konserwatywnej”. Czyli takiej, w której podejmowany jest twórczy dialog z tradycją. Także i z tą polską,
komediową, chociaż to sztuka autora z Francji.
„Wielokrotnie już to
mówiłem (i zawsze koledzy się ze mnie śmieją), że dopóki nie powstanie
placówka, która za pieniądze podatników podejmie pracę nad rekonstrukcją stylu
fredrowskiego, dopóki Słowacki nie zabrzmi tak, jak pisał: z pochylonym „e”,
prawdopodobnie dźwięcznym „h”, na pewno przedniojęzykowym „ł”, dopóki w prace
nad przedstawieniami polskiej klasyki nie będą angażowani językoznawcy,
historycy, znawcy konwencji i obyczajowości dawnych czasów, dopóty nie uwierzę,
że w Polsce istnieje konserwatywny teatr. Jeżeli dzisiaj nie ma takiego teatru,
to konserwatyzm polskich scen jest fantazją” – dowodził prof. Dariusz Kosiński.
Teatr „TeTaTet” próbuje
to zrobić w swojej małej skali. Ocalić miejscowy język, tradycje i - konwencje, i chwała mu za to.
Przypomnijmy - Teatr
TeTaTet, to prywatna inicjatywa kilku osób z małżeństwem Bielińskich na czele,
realizowana dzięki garstce ludzi dobrej woli. Teatr nie miał dotychczas swojej
siedziby, teraz dzięki przychylności nowej dyrektor placówki Augustynie
Nowackiej znalazł miejsce w Kieleckim Centrum Kultury. I premiera „Prawdy” (15
lutego 2020 r.) miała miejsce już w na małej scenie KCK.
Krzysztof Sowiński
PS. Cytaty za:
http://teatralny.pl/rozmowy/konserwatyzm-polskich-scen-jest-fantazja,2985.html?fbclid=IwAR3awt0VcLvobHCbWxbxsJCUO-9VlNuYRCsayp3mkGkXdYH4Ga4RoAd475I
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz