No i babcie odwiedziłem, której tylko część ta żywa i już na zawsze umarła uszła z Auchswitz. "Kocham Cię babciu. Twoją krzątaninę w kuchni. Teraz rozumiem Twoją nieustanną troskę o jedzenie.
- Tylko nie zapomnij o kromce chleba wsuniętej pod poduszkę. To tak na WSZELKI wypadek - myślałaś.
Trudniej mi zrozumieć wiarę w Boga, którą mimo TEGO zachowałaś".
I jej męża odwiedziłem. "Nigdy Cie nie poznałem dziadku. Wiem tylko, że jako młodzieniec uciekłeś do legionów, do Piłsudskiego, do PPS, później służyłeś w polskim wojsku, bywałeś na robotniczych wiecach, w KPP, i często przy ćwiartce wódki rozprawiałeś o dziejowej niesprawiedliwości, o królestwie czerwonym, które lada moment miało przyjść.
Podobno sędzia zanim Cię zesłał do Berezy, pytał: „Panie Sowiński co pan robi między tymi Żydami? Prawda to?”.
W końcu (a może na nowym początku) dziadek został zastrzelony w niemieckim obozie zagłady w Gross Rosen, czytam na jego nagrobku, że stało się to na dwa dni przed kapitulacją Niemiec.
Pewnie gdybym się urodził wówczas, też byłbym socjalistą i być może tak jak on, nie zdążyłbym zrozumieć, że czynienie świata lepszym trzeba zacząć od siebie. I że innego sposobu nie ma.
Stracił życie po to, żeby bogatsi byli jeszcze bardziej bogaci, a władcy mieli jeszcze więcej władzy, a politruki szczekały głośniej niż kiedykolwiek. Ale miał odwagę! „w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy”. „I kiedy mi jej brakuje, przypominam sobie o Tobie dziadku. Przy Twoim, moje ryzyko jest żałosnie małe - najwyżej nie dostanę podwyżki, albo mnie wyrzucą z pracy”.
I drugiego dziadka odwiedziłem. "Nigdy Cie nie poznałem drugi dziadku. Jesteś taki tajemniczy. Wiem tylko, że przez jakiś czas, chyba 25 lat (to też jakiś czas?), byłeś żołnierzem - najpierw u cara, później już w polskim wojsku. Nie wiem skąd pochodzisz. Nie znam Twoich przodków. Wiem tylko, ze nie piłeś, i że jak Cie naszła fantazja, to robileś przed swoim domem młyńce szablą. I mówiono na Ciebie - Siła, chociaż byłeś średniego wzrostu i szczupłego ciała. Miałeś „wschodnie” rysy. Część tego mnie przekazałeś. Wierzę, w trudnych chwilach, że odziedziczyłem moc po Tobie. Acha... Byłeś łysy. Przerażony koń w czasie jakiejś bitwy, podobno chwycił Cię zębami za włosy i zdarł je z głowy razem z częścią skóry". I, ze mówiono o Tobie jako człowieku prawym, w czasie drugiej apokalipsy ratowałeś sąsiadów, ludzi tej samej Księgi, ale innej religii.
Odwiedziłem i mojego ojca. "Po co się tak śpieszyłeś z tym odchodzeniem tato? Nawet się nie zdąrzyłeś zestarzeć. Ładnie to tak, żebym ja syn Twój był starszy od Ciebie? Ja już tak stary i brzydki, a Ty młodzieńczo piękny! Jakby co… to będzie dziwnie".
Jego dzieciństwo to cztery lata głodu, wszy, strachu, ucieczek, bez domu, ojca i matki. „Podobno mawiałeś: „Życie jest ciężkie, a jednak żyć trzeba”. I nawet własne napomnienie okazało się u Ciebie niezbyt trwale”.
Wszyscy leżą na "Nowym" Cmentarzu w Kielcach (ten z niemieckiego obozu zagłady tylko duchem). Tak cicho leżą, że ciszej już nie można.
I niech się lepiej nigdy nie dowiedzą, że nazwano ich wspólnikami tych, którzy ich niewolili.
A ja tylko śnie sen – jak dziadek – o sprawiedliwości, która musi przecież w końcu kiedyś przyjść. Chociaż wiem, że nie przyjdzie. Taki mam gest. k
PS. Zrozumiałem (za późno, za późno), że jestem ostatnią osoba, która ich odwiedza. Po mnie będzie już tylko dla nas nieistnienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz