poniedziałek, 8 stycznia 2018

stalowe grzebienie. wiersz na rok 2018

(pokoleniu polskich hipisów)

kiedyś.

leniwie rozparci przy murku.

nikt nam nie zagrażał, a my mogliśmy wszystkim.
lubiliśmy tę władzę, ten zaułek. to było nasze pięć wieczności.

roiło się nam w głowach.
każdy z nas nosił wir energii pod błękitnymi jeansami,
nieco poniżej klamry w której odbijał się rój afrodyt.

i nawet stalowy grzbień nie był w stanie
przeczesać naszych myśli.

a o przechodzącym skurczonym sąsiedzie mówiliśmy z kpiną:
"ten łysy chuj" i "trzeba wyruchać jego żonę, babka jeszcze niczego sobie".


teraz i nam zgrzyta stalowy grzebień i rani nagie czaszki.
a żadna z nich nie stanie obok Gilgamesza, Rolanda.

a zamiast niecierpliwej ekspresji, uprawiamy ciche negocjacje:
"o bezbolesną resztę życia i lekką śmierć prosimy Cię Panie",


wiedząc już, że wieczna jest tylko prośba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz