Szekspir i kawałek brazylijskiego jiu-jitsu? Dziwne złożenie
– sztuka sprzed kilkuset lat i nowoczesny system walki od 10 lat podbijający
świat i Polskę… Dlaczego nie? Jak mawiał jeszcze starszy Arystoteles – rzecz
musi być tylko prawdopodobna… Uspokajam – bjj na scenie będzie tyle co na
lekarstwo i będzie to scena prawdopodobna…
Niekiedy z Marcinem Brykczyńskim, aktorem Teatru
Żeromskiego, przeglądamy stare europejskie traktaty o szermierce i zdumiewa
nas, że opisane sekwencje ruchowe są tak… przemyślane i… wyglądają współcześnie.
Widać, że tworzyli to praktycy, którzy ryzykowali „prawdziwe” życie i nie ma w
ich przemyśleniach i radach, nic z efektownych światów „killbillów”. Tym razem
w Kielcach nie będzie szermierki. Ale będzie scena przemocy.
Czy mała kobieta (Katarzyna, którą zagra Wiktoria
Kulaszewska) może obalić silnego mężczyznę (Petruchio, zagra go Krzysztof)
Grabowki? Stare traktaty podsuwają dobre sposoby. Niektóre z nich do dziś praktykuje się np. w
judo. Jak ta sama kobieta może zrzucić z siebie mężczyznę, tak żeby to nie
wyglądało na „killbila”? Stare traktaty milczą, ale od czego jest bjj, które
uczy jak skutecznie walczyć leżąc na ziemi, wydawałoby się w beznadziejnej
pozycji. Katarzyna wykonuje sweepa (przetoczenie), a Wiktoria i jej sceniczni
partnerzy uczą się nowego wyrazu i nowej sceny. Jak w starych traktatach widać
w tym działaniu – doświadczenie i realizm.
Ale po co to wszystko? Nie wiem… Naprawdę nie wiem. Kilka
razy zaczynałem ten tekst, ale jaki bym nie wymyślił początek, będzie o tym, że
kiedy już wszyscy pytają „co jest czym” na deskach teatru, „co powinno być na
nich”, a „czego nie powinno być”, „co zostanie pogłaskane” przez tzw. krytykę,
a „co będzie skazane na prowincjonalny niebyt”, „co może przynieść profity, a
co nie” – i najważniejsze „dokąd to wszystko zmierza” – na odsiecz przybywa w
końcu Szekspir. Czy zasłużenie? Czy da się COŚ jeszcze wyciągnąć z jego
historii? Nasz kielecki teatr dramatyczny właśnie „robi” „Poskromienie złośnicy”.
I jest to naprawdę - w tych pozornie szalonych, a nadzwyczaj
wyrachowanych czasach, kiedy matematyczki zarzucają trójkątowi, że
wyklucza czworokąt i dyskryminuje,
fallicznymi, prostymi bokami żeński pierwiastek okręgu – jest to naprawdę,
naprawdę akt odwagi. Większy niż tzw. przełamywanie tabu, w myśl którego im obficiej
napluje się komuś do modlitewnika i rodzinnego albumu to…. lepiej i
nowocześniej. Ma się rozumieć nie do każdego, nie do każdego.
Akt odwagi… Bo „Poskromienie złośnicy” opowiada o banalnej
sytuacji (ale…) – niegdyś najlepiej, żeby przed młodszą córką, wydać należało najpierw
za tzw. mąż – starszą. Tak nakazywał obyczaj i… rozsądek. Czas bowiem biegnie
bez litości, bez refleksji - kwiaty mają tylko swoje pięć minut i ani chwili
dłużej. Oczywiście, współcześnie, sprytni iluzjoniści twierdzą inaczej, handlując
w każdej przestrzeni produktami, które niby zatrzymują… Ale nie z takimi
numerami do Szekspira – on dobrze zna prawdę i nie da się go zwieźć.
I wszystko byłoby by ok, w jego sztuce, gdyby tylko ta
starsza chciała. Ale skoro nie chce… To trzeba ją jakoś przymusić….
Posłuszeństwo wobec ojca i męża to rzecz święta, przynajmniej na moment
„Poskromienia…”. Bo w „Wesołych kumoszkach z Windsoru” pisarz zdaje się ma inne
na ten temat zdanie. Ale czy można mu wybaczyć to rozdwojenie? I który Szekspir
w końcu jest prawdziwy?
Jak to przyjmie tzw. świat, który dotarł także i do Kielc?
Będą gromy na głowę Katarzyny Deszcz, reżysera spektaklu? A może będzie to
spektakl zupełnie o czymś innym, o czymś – o czym nie śniło się ani widzom, ani
postępowcom, nie mówiąc już o filozofach.
Jeden z nich G.W.F. Hegel powiedział: „Homer na pewno nie
wiedział, że dobrze pisze, tak samo i Szekspir. Nasi dzisiejsi pisarze muszą
uczyć się fatalnej sztuki: wiedzieć, że dobrze piszą”.
Współcześni twórcy już wiedzą, a nawet wprost przeciwnie. A najwięcej, kto
tworzy dobrze, wiedzą medialni cenzorzy.
tworzy dobrze, wiedzą medialni cenzorzy.
Krzysztof Sowiński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz