Trudno pisać o tej propozycji w kategoriach typowej premiery. Bo to nie
było zwykłe przedstawienie. To był hołd jaki Piotr Szczerski,
reżyserując „Wdowy”, oddał zmarłemu niedawno autorowi sztuki –
Sławomirowi Mrożkowi, z którym w ostatnich latach złączył go los.
Reżyser zadał fundamentalne pytanie, czy da się oswoić śmierć?
„Wdowy”
Piotr Szczerski, dyrektor Teatru im. S. Żeromskiego, wystawił już w
Kielcach, w 2007 roku. Tamta inscenizacja przypadła Mrożkowi do gustu i
wyraził opinię nobilitującą reżysera. Tę tegoroczną Piotr Szczerski
nazwał reaktywacją, by za chwilę zadać sobie i widzom pytanie, czym jest
właściwie reaktywacja?
Zmieniło się wiele, sam reżyser przeszedł
przez doświadczenie ciężkiej choroby, a dramaturg – jak to się mawia w
naszym języku, próbując oswoić ostateczność – odszedł na zawsze.
„Tym spektaklem chcę Go przywołać zbiorowej pamięci” - mówił reżyser.
„Bo co po nas pozostaje: Pamięć i... kapelusz. Albo inaczej: na pewno kapelusz, a czasem i pamięć” - dodał.
Nie
będę się rozwodził na temat „meksykańskiego” sposobu podjęcia tematu
śmierci i jej pojmowania. Napisano już na ten temat wiele, a najlepiej o
tym opowiedział przed laty sam Dramaturg.
Zresztą nie wiem, czy
to jest konieczne do zrozumienia utworu? Oddziaływuje i bez tego. Jest
to tekst... zabawny, a zarazem metafizyczny i czysty, któremu
niepotrzebne są towarzyszące mu zazwyczaj zawiłe przedpremierowe objaśnienia. I
właśnie dzięki metafizyce wymyka się umiejętnie, spod władzy konwencji
kilku zarysowanych zręcznie, banalnych sytuacji-skeczów. Tworzy własny
dyktat!
I co najważniejsze jest to tekst precyzyjny. Boże! Jaka
to rzadkość we współczesnej dramaturgii.... Tekst, który nie ucieka
przed odpowiedzialnością, w dziesiątki nagromadzonych konotacji. Tekst,
który się mierzy bezpośrednio z widzem i nie szuka wymówek w
pseudouczonych dysertacjach, w języku nowomowy psychologicznej,
socjologicznej i... teatralnej...
Nie będę opowiadał kanwy
wydarzeń! Nie ma przecież sensu. Tytułowe wdowy świetnie zagrały Teresa
Bielińska i Joanna Kacperek, a milczącą samym gestem i ruchem
Wdowę-Śmierć, wyraziła Beata Pszeniczna. Panów: brawurowo zagrali:
Mirosław Bieliński i Tomasz Nosiński. A Kelnera, a zarazem Mistrza
Ceremonii – świetny Dawid Złobiński.
Po pięciu latach
reżyserskiej nieobecności Piotr Szczerski przypomniał sobie swoje własne
korzenie – są nimi: Beckett, Pinter, Mrożek.
Zadał fundamentalne
pytanie: czy da się oswoić śmierć? Odpowiedział, jak zrozumiałem: nie
da – można tylko ze zrozumieniem i wdziękiem poddać się jej woli.
A
być może najlepsi z nas, wojownicy i dotknięci czymś co niektórzy nazywają błyskiem
„oświecenia”, kiedyś w nagrodę, wynegocjują ze śmiercią – czas i
miejsce pożegnania?
Słynny kapelusz Mrożka, leżał, na stoliku w
czasie przedstawienia, a kto był uważny to czuł, że spod niego
dyskretnie zerka sam Mistrz. Ale nikt nie miał odwagi spojrzeć wprost - żeby w kapelusza cieniu, nie dostrzec czasem nieistnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz