niedziela, 16 września 2018

Neomarksistowski haram[1] i halal[2]

"Trzeba dyskutować o żydowsko-muzułmańskiej cywilizacji,
jako osi opozycji wobec cywilizacji chrześcijańskiej".

Slavoj Żiżek, ideolog, guru neomarksizmu


Fryderyk Nietzsche napisał, że nie ma faktów, są tylko interpretacje. Twórcy Bem! Powrót człowieka zwanego armatą poszli krok dalej, a nawet wprost przeciwnie. Wykazali na scenie kieleckiego Teatru Żeromskiego – że „dzieło sztuki”, już nie służy do zadawania pytań i tworzenia interpretacji, tylko… do zakomunikowania prostej dialektyki opartej na paru pojęciach „jak cepy”.

Niewiarygodnie nudną i infantylną diagnozę Polski przedstawiła spółka teatralnych, aktywistów politycznych, kooperacja Teatru Syrena w Warszawie, Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach oraz twórców z trupy Pożar w Burdelu. Po spektaklu 1946, wizji ideowych absolwentów liceum, teraz mamy wizję dyplomantów podstawówki imienia tego samego legendarnego Jacka K.

Na tekst tej propozycji składa się nie najwyższych lotów publicystka,  zlepek instrukcji podanych do wierzenia pospólstwu, który rezonowały przez lata tzw. lewicowe media (osobiście nie przyjmuję do wiadomości wewnątrz socjalistycznego podziału na lewicę i prawicę), w ramach tzw. pedagogiki wstydu, z powodu bycia… Polakiem. W założeniu, zdaje się to widowisko miało skompromitować tzw. patriotyzm i katoli. Ale czy może to zrobić używając frazesów – musical, którego wartością artystyczną jest to, że wszyscy nietaktownie „bzykają” głupoty do taktu?

Pretekstem  do wystawienia tego widowiska jest 100-lecie odzyskania niepodległości przez Polskę, ukazane przez pryzmat  postaci Józefa Bema. Na szczęście jednak nie mamy do czynienia z omszałą akademią. Na nieszczęście obcujemy… z nieustanną, mawiało się kiedyś – sztubacką zgrywą. Nawet z tych, którzy zapłacili cenę życia, za to, żeby dzisiejsze zgrywusy mogły się za publiczne pieniądze, pośmiać z kolegami (obserwowałem widownię). Bo głównie i to bardzo głośno śmiali się w czasie spektaklu licznie przybyli znajomi, występujących na scenie. Dostało się i śp. Piotrowi Szczerskiemu, który w ostatnim roku życia wystawił w Żeromskim Kordiana. Zapewne za to, że jego propozycja nie była… zgrywą. Tylko serio traktowała o nieustannym zagrożeniu, jakie wisi od wieków nad Polską – nizinie-drodze do niezmierzonych bogactw naturalnych na terenie Rosji, po które konsekwentnie sięga od dziesięcioleci tajemnicza ręka rynku, oferując w zamian szklane, zielone bity i kieszenie pełne „demokracji”.

W zasadzie Bemowi, przewodzi jedna "przewodnia" teza – Polska to nienormalność (prawda, że odkrywcze?), a polscy patrioci to hipokryci, prymitywne katolickie smutasy i cierpiętnicy, nawet obrzydliwi erotomani-zboczeńcy. Na scenie wyglądają jak bojownicy tzw. antify, tyle że na głowach mają biało-czerwone kominiarki i tych samych barw husarskie skrzydła. Oczywiście to brutale i na scenie kopią niewinnego, sympatycznego, przystojnego muzułmanina, „obcego”. A na dodatek oczywiście to typy egoistyczne, pozbawione empatii, zamiast jak inne „oświecone” kraje Europy Zachodniej powiedzieć: „Welcome refuges!”, „nie przyjęli” wraz z wrednymi nacjonalistycznymi Węgrami – „uchodźców”, w tym m.in. kilku milionów negroidalnych… Syryjczyków. „Uchodźcy” właśnie „ubogacają” nowych gospodarzy, powodując co rusz zamieszki. Ale te niepokoje, to tylko dzieją się dlatego, że ci ludzie znowu zostali „wykluczeni” przez Europejczyków – bowiem zamiast po luksusowej willi z basenem, ze służbą i porszaka na głowę – dostali tylko po miejscu do spania, wikt, opierunek i socjal. A np. niemieckie kobiety, jak dowodziła tamtejsza lewicowa „polityczka” – „wykluczają ich seksualnie”, toteż ci się słusznie wkurzyli np. w Kolonii i brali to co im się należy. Autorzy sztuki takie wykluczanie, zdaje się uważają za zbrodnię. I sięgając po zdobycze psychoanalizy Freuda (fakt trochę je czuć naftaliną), proponują terapię dla wszelkiej maści nazioli i naziolek, w tym polskich – uzdrowi ich jak sobie poswawolą. W ogóle świat się stanie „równiejszy”, jak wszyscy ze wszystkimi zaczną się „bzykać”. I w finale sztuki robi się frykcyjna atmosfera, radosna fiesta, a w stronę publiczności leci las poduszek, które są symbolem zacierania się granic w „(s)półkowaniu”.

Jeszcze o islamie. Na deskach w Kielcach jawi się jako radosny i „kolorowy”, „dżentelmeński”, a nawet „dżentelłumeński” – niczym sceny z głupawego serialu „Wspaniałe stulecie”. A nie system z haram i halal. Zastanawiałem się co może łączyć  neomarksistów z islamem? Oprócz tego, że na krótki czas głosy muzułmanów zapewnią tym pierwszym utrzymanie władzy. Jak wyliczają demografowie, za około 40 lat rządy w Europie przejmą (jeśli  nie tradycyjną siłą, to siłą „demokracji”) ludzie, którzy nie są wychowani na takich wartościach cywilizacji łacińskiej jak: jedna etyka i prawo dla wszystkich, tolerancja, demokracja, prawa zwierząt, człowieka, w tym także dla tych o różnej niż statystyczna orientacji seksualnej. A ta różna jest dla muzułmanów haram. A jak haram, to nie ma przeproś. Te dwie „religie”, tę świecką i nieświecką, łączy… zatem haram i halal – czyli zero-jedynkowy system nakazów i zakazów. W którym „autorytety” decydują, kto jest aktualnie „faszystą”, albo kto „niewierny”. Kto może być narodem, a kto musi być Europejczykiem… Kto może odwoływać się do swojej historii, a kto musi być „postępowy” i musi porzucić upiory „przeszłości” i śmiało patrzeć w jutrzenkę przyszłości… Młodzież jeszcze nie wie, że bez swojej historii, swoich prawd i zmyśleń są tylko przypadkowymi grupami ludźmi, z którymi można zrobić wszystko. Także zużyć w sprawie innej grupy, która… pielęgnuje swoją historię budując swoje świeckie świątynie.

Nietzsche dumny z polskich korzeni, do którego „filozofii podejrzeń” nawiązuje współczesna lewica, pisał tak:  „Kogóż najbardziej nienawidzę wśród dzisiejszej hołoty? Socjalistycznej hołoty, apostołów-czandalów, którzy podkopują instynkt, ochotę, uczucie zadowolenia robotnika ze swego małego istnienia – którzy zawistnym go czynią, którzy zemsty go uczą… Krzywda nie leży nigdy w nierówności praw, leży w roszczeniu sobie „równych” praw”.
Mam na koniec pytanie, czy kiedy w miejsce robotnik,  wstawimy pojęcie „wykluczony”, będzie to już „mowa nienawiści”?

Krzysztof Sowiński
Ps. Tutaj lista prac i płac: https://teatrzeromskiego.pl/spektakle/bem-musical-o-patriotach-i-renegatach



[1] „To co zakazane”.
[2] „To co nakazane”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz