poniedziałek, 4 listopada 2013

Oswajanie śmierci

Trudno pisać o tej propozycji w kategoriach typowej premiery. Bo to nie było zwykłe przedstawienie. To był hołd jaki Piotr Szczerski, reżyserując „Wdowy”, oddał zmarłemu niedawno autorowi sztuki – Sławomirowi Mrożkowi, z którym w ostatnich latach złączył go los.
Reżyser zadał fundamentalne pytanie, czy da się oswoić śmierć?

„Wdowy” Piotr Szczerski, dyrektor Teatru im. S. Żeromskiego, wystawił już w Kielcach, w 2007 roku. Tamta inscenizacja przypadła Mrożkowi do gustu i wyraził opinię nobilitującą reżysera. Tę tegoroczną Piotr Szczerski nazwał reaktywacją, by za chwilę zadać sobie i widzom pytanie, czym jest właściwie reaktywacja?

Zmieniło się wiele, sam reżyser przeszedł przez doświadczenie ciężkiej choroby, a dramaturg – jak to się mawia w naszym języku, próbując oswoić ostateczność – odszedł na zawsze.
„Tym spektaklem chcę Go przywołać zbiorowej pamięci” - mówił reżyser.
„Bo co po nas pozostaje: Pamięć i... kapelusz. Albo inaczej: na pewno kapelusz, a czasem i pamięć” - dodał.

Nie będę się rozwodził na temat „meksykańskiego” sposobu podjęcia tematu śmierci i jej pojmowania. Napisano już na ten temat wiele, a najlepiej o tym opowiedział przed laty sam Dramaturg.

Zresztą nie wiem, czy to jest konieczne do zrozumienia utworu? Oddziaływuje i bez tego. Jest to tekst... zabawny, a zarazem metafizyczny i czysty, któremu niepotrzebne są towarzyszące mu zazwyczaj zawiłe przedpremierowe objaśnienia. I właśnie dzięki metafizyce wymyka się umiejętnie, spod władzy konwencji kilku zarysowanych zręcznie, banalnych sytuacji-skeczów. Tworzy własny dyktat!

I co najważniejsze jest to tekst precyzyjny. Boże! Jaka to rzadkość we współczesnej dramaturgii.... Tekst, który nie ucieka przed odpowiedzialnością, w dziesiątki nagromadzonych konotacji. Tekst, który się mierzy bezpośrednio z widzem i nie szuka wymówek w pseudouczonych dysertacjach, w języku nowomowy psychologicznej, socjologicznej i... teatralnej...


Nie będę opowiadał kanwy wydarzeń! Nie ma przecież sensu. Tytułowe wdowy świetnie zagrały Teresa Bielińska i Joanna Kacperek, a milczącą samym gestem i ruchem Wdowę-Śmierć, wyraziła Beata Pszeniczna. Panów: brawurowo zagrali: Mirosław Bieliński i Tomasz Nosiński. A Kelnera, a zarazem Mistrza Ceremonii – świetny Dawid Złobiński.

Po pięciu latach reżyserskiej nieobecności Piotr Szczerski przypomniał sobie swoje własne korzenie – są nimi: Beckett, Pinter, Mrożek.

Zadał fundamentalne pytanie: czy da się oswoić śmierć? Odpowiedział, jak zrozumiałem: nie da – można tylko ze zrozumieniem i wdziękiem poddać się jej woli.

A być może najlepsi z nas, wojownicy i dotknięci czymś co niektórzy nazywają błyskiem „oświecenia”, kiedyś w nagrodę, wynegocjują ze śmiercią – czas i miejsce pożegnania?

Słynny kapelusz Mrożka, leżał, na stoliku w czasie przedstawienia, a kto był uważny to czuł, że spod niego dyskretnie zerka sam Mistrz. Ale nikt nie miał odwagi spojrzeć wprost - żeby w kapelusza cieniu, nie dostrzec czasem nieistnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz